Przy okazji porządkowania dysków trafiłem na zapomniany zapis pandemicznego webinarium. Wiecie, klasyczny układ: prowadząca na firmowym tle, gościni w pozycji niewygodnej, ale prezentującej ściankowe logo. I przycięty dźwięk, z niezrozumiałymi fragmentami zdań. I pogłos. Wszechobecny pogłos, bo nagranie przez nieodpowiednią platformę, z laptopowych kamerek i laptopowych mikrofonów.
Nawet najlepszy ajfonowy obiektyw nie pomoże, jeśli nie zadbasz o jakość dźwięku na swoich nagraniach.
2024. Kilka lat pandemii spowodowało, że przywykliśmy do zdalnych nagrań – solo, spotkań, webinariów… a obecnie podcastów czy rolek. Niektórzy zainwestowali: finanse w sprzęt, czas w zapoznanie się z technikaliami czy know-how wystąpień – słowem, w swój wizerunek. A niektórzy poszli na żywioł… i niektórym tak to zostało.
Powiesz na to: Michał, ale wszyscy tak robią!
No tak, ale przecież nie chcemy być jak wszyscy, tylko chcemy się wyróżnić, najchętniej na plus, prawda?
– Ale będę miała mikrofon w kadrze!
…i o to chodzi! W 2024 roku fajny mikrofon w kadrze to dodatkowe punkty lansu! Oczywiście tylko w połączeniu z dobrym brzmieniem. Może być z oświetleniem, może być z kolorową gąbką, może być z customowym logo czy naklejką – byle brzmiało dobrze.
Może jeszcze wielkie, studyjne słuchawki na uszach?
Właściwie, czemu nie? Ale jeśli nie chcesz wielkich, studyjnych słuchawek w kadrze, zawsze możesz wykorzystać subtelne douszne słuchawki od smartfona. Ba! Dodatkowe pro punkty za puszczenie ich „tyłem” – tak, żeby kabel wychodził zza pleców (albo spod kołnierzyka) i nie rzucał się zanadto w oczy. Oczywiście pod warunkiem, że nie korzystamy z nich jednocześnie jako mikrofonu.
Testy i znajomość swojego sprzętu i eksperymentowanie to generalnie bardzo ważna sprawa. Nie każdy załapał się na pandemiczne rozpoznanie bojem, ale nigdy nie jest za późno – i wcale niekoniecznie musi być bardzo drogo.
A warto!